Na taki dzień jak dzisiaj czekam cały rok, bo czekać warto. Swoją wyprawę zacząłem tradycyjnie od Powązek. Byłem tam parę minut przed 15, bez tego całego zgiełku, dzikiego motłochu, tych czczych pogadanek polityków i władz Warszawy, którzy jakby przyszło walczyć o Stolicę to by pierwsi uciekli na zachód. Dało się odczuć zadumę, a to jest najważniejsze w takim miejscu.

Następnie wjechałem na 30 piętro PKiNu gdzie oczekiwałem godziny W i przelotu Herkulesa oraz Iskier. Sam pomysł włączenia w to święto lotnictwa uważam za fenomenalny i chylę czoła przed organizatorami. Oby tak było co roku.
Punkt 17:00 centrum zamarło, zatrzymali się wszyscy, kierowcy osobówek, taksówek, autobusów, karetek, tramwaje, motocykliści, rowerzyści, rolkarze no i oczywiście piesi. Były odpalane race, brawo dla organizatorów tej akcji!
O 17:05 przeleciały Iskry na smugaczach, piękny widok dla spottera ale też dla rodowitego warszawiaka.
Wracając do domu ul.Sobieskiego zobaczyłem na kładce transparent „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. 1944”. Świetna inicjatywa, cieszy mnie, że moja dzielnica (P)amięta.

O 21 byłem na Kopcu Powstania. Atmosfera wprost idealna, przemówienie generała Ścibor-Rylskiego wielokrotnie przerywały brawa. Pan generał zwracał się głównie do młodych, mówił, że nie ma wątpliwości że kibice podjęli by walkę w obronie Stolicy, bardzo się cieszył że aż tylu ich przybyło. Zdradził, że dotąd wjeżdżał na górę samochodem a dziś wszedł sam, za co dostał ogromne brawa. Martwił się, że to może być Jego ostatnia rocznica ale ja mam nadzieję że będzie jeszcze długo z nami. Przemówienie naszej pożal się Boże prezydent mógłbym przemilczeć ale co tam, niech wiedzą ci co niebyli. Niewiele słyszałem, bo HGW chyba nie potrafi mówić do mikrofonu, co już nieraz miałem okazję usłyszeć a właściwie nie usłyszeć. Przemówienie było nudne, tendencyjne i takie samo jak co roku, oczywiście dziękowała straży w(m)iejskiej (chyba za to, że zajęli cały parking, który należy się Warszawiakom odwiedzającym Kopiec), policji, harcerzom, blablabla…gdy już skończyła nierozległy się ŻADNE, nawet najmniejsze brawa. Dalej przemawiał wojewoda Jacek Kozłowski, który się wsławił zamykaniem stadionów (konkretnie Legii). Sama treść była niezła, mówił, że jadąc tu przejeżdżał przez pl.Piłsudskiego gdzie zebrało się kilka tysięcy Warszawiaków i śpiewają zakazane piosenki…braw również nie było.
Na koniec składanie wieńców od Kombatantów i środowisk powstańczych, kibiców Pogoni Szczecin, kibiców Legii Warszawa (btw a Polonia gdzie? nie stać ich było na wieniec?) nagrodzone wielkimi brawami. Po drugiej stronie barykady wieńce od polityków PO/PIS/PJN/SLD, sejmu, senatu oczywiście bez braw.

Cieszy mnie niezmiernie, że przy okazji takiego święta widać, że Warszawa i Warszawiacy się zmieniają i nie ma już poparcia dla dziadostwa przy przetargach, rozdawnictwa nagród i wyprzedawania dobrze prosperujących miejskich spółek.

Comments are closed.